Bezpieczne opalanie - Najważniejsze zasady!
Wypełnione po brzegi letnie plaże są obrazem tak mocno zakorzenionym w naszej świadomości, że zdjęcie słonecznego dnia w Łebie mogłoby być ilustracją hasła w encyklopedii. Dla większości z nas opalanie się jest obowiązkową pozycją wakacji, a osoby unikające słońca są traktowane jak niegroźni dziwacy. Z kolei równa i głęboka opalenizna jest jednym z najcenniejszych letnich trofeów, którym niektórzy starają się chwalić jak najwcześniej i jak najdłużej.
Kiedy zaczęliśmy się opalać?
Zwyczaj wystawiania skóry na słońce jest wynalazkiem XX wieku. Brązowa opalenizna stała się modowym wyborem w latach dwudziestych i jej popularyzacja jest przypisywana Coco Chanel. Ta miała się nadmiernie opalić na Francuskiej Riwierze, a jej otoczenie, naśladując jej styl w najdrobniejszych szczegółach, poniosło trend w świat. Do tego czasu nadmierne wystawianie się na słońce było przypisywane raczej niższym warstwom społecznym, a wyższe starały się ją chronić, nosząc parasolki i długie rękawy.
Jednocześnie moda plażowa skręciła ku zmniejszaniu ilości materiału w dotychczas dość rozbudowanych i pruderyjnych kostiumach, aż do wynalezienia popularnego do dziś bikini. Plażowicze szukali preparatów, które przyśpieszą ciemnienie skóry, a wystawianie się na słońce było opisywane jako dobroczynne i ze wszech miar korzystne dla zdrowia.
Oznaczało to oczywiście, że smażący się na słońcu zaczęli doświadczać poparzeń i ich przykrych konsekwencji, razem z rosnącym popytem, w latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku zaczęły się pojawiać pierwsze kremy do opalania. Na znany nam dziś standard SPF (Sun Protection Factor), musieliśmy jednak poczekać aż do lat siedemdziesiątych.
Pozytywne i negatywne skutki promieniowania
Dziś zdajemy sobie sprawę ze szkodliwości nadmiernego wystawiania skóry na słońce, jesteśmy jednak gotowi bagatelizować tę kwestię przez społeczną akceptowalność zjawiska i kulturowe zakorzenienie opalania jako czasu relaksu i obowiązkowej czynności w lecie.
Tymczasem w opalaniu należy zachować rozsądek i umiar. Dać skórze szansę na stopniowe przyzwyczajenie się do niecodziennej sytuacji i wspomóc ją środkami, które ograniczą negatywne skutki promieniowania. Szykownym, ciemniejszym odcieniem skóry będziemy się cieszyć przez parę tygodni, długotrwałe efekty opalania mogą być jednak bardzo szkodliwe.
Gołym okiem dostrzegamy tylko powierzchniowe efekty ekspozycji na słońce, to, co dzieje się pod górną warstwą skóry, jest jednak kluczowe. Promienie ultrafioletowe przenikają do komórek pod powierzchnią, powodując znaczne uszkodzenia. Twoja skóra staje się ciemniejsza, gdy jest wystawiona na słońce, ponieważ produkuje więcej melaniny. Melanina służy jako parasol i stara się pomóc uniknąć poparzenia w przyszłości. Nawet jeśli nie czujesz, że poparzyłeś się od długiego dnia na słońcu, prawdopodobne jest, że twoja skóra została uszkodzona i wykazuje opaleniznę, aby uniknąć poważniejszego poparzenia.
Plamy i schodząca skóra po opalaniu – jak tego uniknąć?
Obrażenia słoneczne narastają z czasem, więc nawet opalanie się co jakiś czas może mieć niezamierzone konsekwencje w ciągu życia. Powtarzające się promieniowanie słoneczne może prowadzić do nierównych odcieni skóry i plam, wczesnego starzenia się, zmarszczek skóry oraz - w najgorszych przypadkach - raka skóry.
Na szczęście istnieją proste sposoby na to, jak chronić skórę przed słońcem: kremy przeciwsłoneczne. Jeśli nie chcesz mieć czerwonej skóry, zawsze powinieneś stosować krem rozświetlający SPF 30 lub krem matujący SPF 50, zanim wyjdziesz na słońce przez dłuższy czas. Aby ochrona przed słońcem była skuteczna powinniśmy zastosować krem najmniej 30 minut przed wyjściem na zewnątrz. Aplikuj go ponownie co dwie godziny. Podobnie ważne jest, aby pamiętać, że odporny na pot lub wodoodporny krem przeciwsłoneczny nie istnieje. Należy go ponownie nałożyć natychmiast po każdej czynności, która mogłaby spowodować zmycie. Warto też ograniczać czas, w którym wystawiamy całe ciało na słońce do maksymalnie 2-3 godzin dziennie, a resztę spędzać w lekkim odzieniu, czapce i przede wszystkim okularach przeciwsłonecznych. Oczy są szczególnie narażone na promieniowanie, a przeważnie ich nie kremujemy.
Dodatkowym czynnikiem, który szkodzi przy wystawianiu skóry na słońce, jest jej wysuszanie. To kwestia zupełnie oddzielna od promieni UV i stosując kremy przeciwsłoneczne, nie powinniśmy zapominać o nawilżaniu skóry co najmniej raz dziennie specjalnym preparatem.
O słońcu w lecie powinniśmy myśleć trochę jak o deszczu. Jeśli dzień jest wyjątkowo słoneczny, może warto najbardziej intensywne godziny spędzić w domu bądź w zacienionych miejscach. Nie bez powodu mieszkańcy np. południa Włoch korzystają z plaż raczej późnym popołudniem i wieczorami.
Sprawdź jak uchronić się przed przebarwieniami skóry powstałymi na skutek zbyt intensywnego opalania się.
Największe mity o opalaniu
Warto też rozprawić się z paroma mitami, które co roku skutkują oparzeniami a w dalszej perspektywie niewątpliwie poważniejszymi konsekwencjami.
Słońce opala tylko w słoneczne dni - Dla promieni UV chmury są umiarkowanie trudną barierą do pokonania. Na pewno są to okoliczności bezpieczniejsze, ale jeśli już poparzyliśmy skórę, zachmurzone niebo jest dla nas równie groźne, jak to słoneczne.
Dobrym sposobem na ochronę przed ostro operującym słońcem jest wejście do wody - Każdy kto kiedyś jeździł na nartach w słońcu, powie Wam, że nigdy nie poparzył się od słońca tak jak wtedy. Promienie odbite opalają nadal i często docierają w miejsca, normalnie osłonięte – brwi, uszy, brodę czy dół nosa. Poparzenia tych delikatnych miejsc są bardzo nieprzyjemne, a mogą być niebezpieczne, bo kiepsko się goją.
Dobrym wskaźnikiem, żeby przerwać opalanie, jest to, że zaczynamy się źle czuć – jeden z najbardziej niebezpiecznych „chłopskich rozumów”. Wystawianie się na słońce ma trzy niebezpieczne aspekty:
-
promienie UV, które nas opalają i parzą,
-
wysuszenie skóry, która może być podrażniona i którą trudno potem nawilżyć
-
wzrost temperatury ciała.
Jeśli zaczynamy się źle czuć na słońcu, to znaczy, że przegrzewa się nam mózg. Za tym idzie to, że zaczyna źle zarządzać naszymi organami, obciążonymi dodatkowo niecodzienną sytuacją. Stąd już krok do przyśpieszonego powrotu z wakacji połączonego z wizytą w lokalnym szpitalu. Dlatego tak „szczęśliwym” połączeniem jest alkohol i słońce. Ten pierwszy dodatkowo odwadnia i zaburza pracę organizmu. Płacąc w plażowym barze, płacimy nie tylko za drinka ale i za cień i chłód, w którym go wypijemy.
Nieprzyjemności związane z opalaniem nie muszą być „zawodowym ryzykiem”, na jakie godzimy się, jadąc na wakacje. Zwłaszcza że tych parę dni pieczącej skóry może nie być końcem konsekwencji.